Witam! Oto nowy rozdział. Mam nadzieję, że Wam się spodoba :). Przepraszam tylko, że tak długo czekaliście. Zapraszam do przeczytania.
************************************************************************
Widać, że zawodowcy są przygotowani na rzeż. Brrr... Zaczynam się bać. W tym roku tak dużo osób bierze udział w igrzyskach, a tylko jedna może wygrać. Nie mam żadnych pobocznych miejsc na podium. Zwycięzca będzie żył w luksusach do końca swoich dni, ale za jaką cenę? Najwyższą jaka może być- ludzkie istnienie. 48 niewinnych ludzkich istnień. Samych dzieci. Przeszły mnie ciarki. O czym ja myślę? Pomyślę o śmierci jak stanę z nią twarzą w twarz. Teraz jesteśmy na tym "spotkaniu" z Carlą. Ciekawe ile ona ma lat? Patyczak znowu się odezwał.
************************************************************************
Widać, że zawodowcy są przygotowani na rzeż. Brrr... Zaczynam się bać. W tym roku tak dużo osób bierze udział w igrzyskach, a tylko jedna może wygrać. Nie mam żadnych pobocznych miejsc na podium. Zwycięzca będzie żył w luksusach do końca swoich dni, ale za jaką cenę? Najwyższą jaka może być- ludzkie istnienie. 48 niewinnych ludzkich istnień. Samych dzieci. Przeszły mnie ciarki. O czym ja myślę? Pomyślę o śmierci jak stanę z nią twarzą w twarz. Teraz jesteśmy na tym "spotkaniu" z Carlą. Ciekawe ile ona ma lat? Patyczak znowu się odezwał.
-Tak... Oto w a s i tegoroczni rywale. Co o nich sądzicie?
-Zawodowcy z pierwszych czterech dystryktów wyglądają na przygotowanych, jak zawsze. .. Dzieciaki z siódemki... masakra. Czemu w tym roku?- Pyta Eric.
-I tak kiedyś zostałyby wylosowane- stwierdza Haymitch.
-Skąd ta pewność?- dziwię się.
-Tak jakoś. Myślę, że lepiej, iż teraz ich wylosowano.
-Nieprawda!- Krzyczę-e tym roku trafiły na najgorszą rzeż w historii igrzysk.
-Taak, lecz gdyby nie one, moglibyśmy trafić na nieco starsze osoby, silniejszych rywali- odparł.
-I co z tego?! To dzieci Są bezbronne!- Bronię się.
-My również. Nie mamy nawet mentora- krytykuję Hanna- oni raczej mają.
-Tak, ale wy za to macie dwie opiekunki- dołącza się Carla.
-CO?!- krzyczy cała nasza czwórka.
-Zaskoczyłam was prawda? Podczas tegorocznych igrzysk będzie się szkoliła u mnie nowa opiekunka dwunastki. Chcenie ją poznać?- nie bardzo...- Oto ona. Effie! Możesz wejść kochana!
Do przedziału wchodzi dziewczyna, może dwa, trzy lata starsza ode mnie. Ma jasną cerę, twarz pokrytą białym pudrem i fioletową perukę. Ubrana jest w sukienkę tego samego koloru co włosy, rozszerzającą się na dole. Sięga przed kolano. Do tego również fioletowe byty na koturnie.Kto wygląda gorzej: ona czy Carla? Hmmm... Nagle ktoś pochyla się nad mną. To Haymitch.
-Chyba Carla.
-Spróbuj tego Maysilee. Jest naprawdę dobre. Zobacz.
-Słucham?!-O co mu chodzi?-Czytam ci w myślach. Carla. Chociaż może nie. Obie są straszne.
Zatkało mnie. Kompletnie mnie zatkało. Skąd on wie o czym pomyślałam? NA PEWNO nie czyta mi w myślach!
-Skąd ty to wiesz?
-Ale co?
-No to o czym pomyślałam.
-Plus to, skąd wiem ile Carla ma lat?
-To także.
-Carla ma około 50 lat. Po prostu wiem o takich rzeczach jak te, a to skąd wiem o czym pomyslałaś... no cóż...
-No, a więc...
-No... chyba pomyślałem o tym co ty, w tym samym momencie. Miałaś taką minę, że nie mogłaś o czymś innym myśleć. Hahaha.
-Haha, rozumiem.
Dalszą rozmowę oczywiście ktoś nam przerwał. To znaczy może nie zupełnie... W tym samym momencie trwało parę rozmów i teraz zwróciliśmy uwagę na inną. Rozmowę oczywiście.
-...tak, tak. E-F-F-I-E T-R-I-N-K-K-E-T. Tak to się pisze moja droga Hanno. Tak się cieszę, że jesteś tu z nami Effie. Effie moi drodzy to moja uczennica i przyszła opiekunka dwunastego dystryktu.-Teraz zwraca się do dziewczyny- rybko zechciej poznać tegorocznych trybutów: Hanna Softhare, Maysilee Donner, Eric Kathernoise i Haymitch Abernathy. Urocza z nich czwóreczka prawda.
-Oczywiście- odpowiada Effie.- Witam i miło mi was poznać. Naprawdę- dodaje widząc nasze mało przyjazne miny.
-Dzień dobry- Hanna pierwsza się podnosi by powitać "gościa".- Mi również miło panią poznać.
Następnie wstaję i ja, potem Eric. Spoglądam na Haymitha gdy przychodzi jego kolej. On tylko przewraca oczami, po czym z wielką niechęcią także wita Effie.
-Moi drodzy- znowu mówi Effie patrząc tylko na Hannę- nie musicie zwracać się do mnie na "pani". Nie lubię tego. Mówcie do mnie po imieniu. Dobrze.
-Ile będziemy jeszcze jechać?- Pyta Hanna.
-Hmm... Pewnie jeszcze jakieś dwa dni rybciu.
Spoglądam na dziewczynę. Ona patrzy się w okno. Wydaje się smutna. Może boi się tak jak ja, tego dnia w którym będziemy musieli stanąć na arenie. Ruszyć do walki. Smutne. Ale taka jest kolej rzeczy. Podchodzę do Hanny.
-Coś się stało? wyglądasz na zmartwioną.
-A ty jakbyś się czuła gdybyś za parę dni szła na śmierć?!
-No wiesz, tak się składa, że mam ten sam problem. Tym razem jest więcej trybutów...
-Wiem! Nie musisz mi tego uświadamiać!
-Spokojnie. Po co się denerwować? Nie tylko ty masz szansę zginąć. Nie musisz tez być taka oschła. Na arenie lepiej nie mieć zawziętych rywali, którzy będą chcieli się ciebie pozbyć jako pierwszej. Będąc miłą może pożyjesz dużej.
-Pff. Wolę...
-Co wolisz?
-Nieważne...
-Na pewno?
-Tak. Raczej tak.
-Okej.
-Przepraszam, że tak cię zaatakowałam. Wiem, że nie miałaś złych zamiarów. Zapomniałam po prostu, że nie tylko ja siedzę w tym bagnie. Zapomniałam o innych. Często mi się to zdarza.
-Nic się nie stało. Serio. Każdy miewa czasem złe dni. To normalne. Też często wybucham na swoją siostrę z byle powodu- wspomnienie Sary mnie zabolało.
-Masz bliźniaczkę prawda?
-Uhm.
-Ja nie mam rodzeństwa. Jestem jedynaczką. Jak to jest mieć rodzeństwo?
-No... Ja osobiście mogę wszystko powiedzieć siostrze. Jest najbliższą mi osobą i wieczną przyjaciółką. Gdyby to ją wylosowano, nie mnie to chyba bym oszalała. Nie wiem jak ona. Łączy nas bardzo silna więź. Dużo łączy, tak samo jak dzieli. Dość często się kłócimy, ale to chyba normalne u rodzeństwa. Tata mówił mi, że też często się kłócił ze swoim bratem. Ale kocham Sarę, bo to moja siostra...- zachciało mi się płakać. Kiedy tylko myślę o siostrze, czuję dziwne ukłucie w sercu- strasznie za nią tęsknię. Bez niej nie mam komu się tak szczerze wypłakać, z kim się pośmiać...
-Moja koleżanka ma brata, ale nigdy nie mówiła o nim w taki sposób jak ty o swojej siostrze. To co was łączy jako bliźniaczki wydaje się być bardzo mocne. Chciałabym mieć rodzeństwo. Gdyby wylosowano Sarę, a nie ciebie to czy- urywa na chwilę- to czy byś się za nią zgłosiła na trybuta?
To pytanie wolę przemilczeć. Nic nie odpowiadam, bo nie znam na nie odpowiedzi. Czy byłabym zdolna do zgłoszenia się za Sarę? Nie wiem... Naprawdę... Ona nie zgłosiła się za mnie, ale to nie oznacza, że mnie nie kocha, że chciała się mnie pozbyć. Nie. Widziałam jej spojrzenie kiedy mnie wylosowano i gdy wyprowadzano ją z Pałacu Sprawiedliwości. Rozpacz. Była w jej oczach rozpacz, strach, ból, złość. Gdyby to ją wylosowano czułabym to samo, ale czy bym się zgłosiła to tego nie wiem. Też mam prawo żyć. Miałam. Zgłoszenie się z własnej woli na śmierć nie jest łatwą decyzją. Możliwe, że bym tego nie zrobiła. Raczej nie.
-Nie wiem. To trudna decyzja- głos utknął mi w gardle.
-Rozumiem. Przepraszam, że poruszyłam ten temat. Ja bym się raczej nie zgłosiła. Nie umiałabym.
-Aha.
- Czy ktoś jest głodny?- pyta Carla z lekkim rozbawieniem. Tylko Eric kiwa głową.- To w takim razie zapraszam was moi mili na kolację.
Przechodzimy do przedziału gdzie znajduje się jadalnia. Na stole znajdują się już najróżniejsze potrawy jakich w życiu nie widziałam. Siadam na pierwszym z brzegu miejscu. Po mojej prawej stronie szybko siada Haymitch jakby się bał, że ktoś zajmie mu to krzesło. Z lewej strony mam Carlę, a naprzeciwko Erica. Hanna usiadła między nim, a Effie. Nie jestem pewna czy coś przełknę po wrażeniach dzisiejszego dnia. Spróbuję. Najpierw nalewam sobie soku z pomarańczy. Jest pyszny! Co by tu zjeść? Zanim się zastanowiłam. Carla podaje mi srebrny półmisek.
-Dziękuję.
Biorę od niej naczynie. W środku jest...
-To makaron w sosie pomidorowym i mielonym mięsem. Spaghetti
Nakładam sobie najpierw łyżkę. Spróbuję, co mi tam. Raczej nie jest zatrute. Mmmm. Pyszne. Nakładam drugą i trzecią łyżkę. Haymitch pyta się po chwili czy to jest zjadliwe bo nie wie co nałożyć. Śmieję się i nakładam mu makaronu. Niechętnie bierze pierwszy kęs do ust. Po chwili jednak na talerzu nie ma śladu po spaghetti. Śmieję się, a on nalewa mi do głębokiego talerza zieloną zupę.
-Co to?- pytam.
-Zupa, jakbyś nie zauważyła- dodaje z uśmiechem.
-Wiem, ale jaka?
-Bardzo dobra. Spróbuj.
Biorę łyżkę do ust. Po chwili ciepły, gęsty płyn rozpływa mi się w ustach. Pychota!!! Krem smakuje jak...
-I co? wiesz już jaki to krem?- pyta chłopak.
-Aha. To krem szpinakowi. Naprawdę dobry.
-O, to dobrze bo nie wiedziałem i chciałem najpierw sprawdzić czy tobie smakuje- śmieje się.
-Ejjj!- szturcham ko w ramię i chichoczę.
W jadalni spędziliśmy jeszcze parę godzin. Lepiej się wszyscy poznaliśmy. Haymitch może nawet trochę się rozluźnił. Jest nawet przyjemnie.
Jest już późno. Żegnam się z wszystkimi. Ruszam do pokoju. Gdy idę do swojego przedziału słyszę kroki innych. Wszyscy są zmęczeni wrażeniami dzisiejszego dnia. Rzeczywiście dużo się działo. Kiedy chwytam za klamkę ktoś łapie mnie za ramię. To... Haymitch. Oczywiście.
-Dobranoc May. Miłych snów.
-Oh!- odwracam się w jego stronę. Patrzymy się chwilę na siebie. -Dobrej nocy- odpowiadam i wchodzę do pokoju. Wiem że chłopak stoi za drzwiami. Czuję dziwne uczucie w brzuchu... Hmmm... Przebieram się w piżamę. Kładę na łóżku. Nie mogę zasnąć. Dręczą mnie wspomnienia rodziny, zapłakanej przyjaciółki. Sama płaczę do poduszki. Po chwili jednak zasypiam.
Cudowny rozdział <3 Na kontynuację takiej historii warto czekać :)
OdpowiedzUsuńDużo weny i żelków życzę
Żelcio
Haymitch. .. jak ja go kocham! Jest taki słodki. I jeszcze Effie... super pomysł żeby ją wprowadzić do historii! Ale Hanny nie polubiłam nie wiem czemu XD
OdpowiedzUsuńZauważyłam błędy ortograficzne ale to nic każdemu się zdarzy. ;)
P.s. Zapraszam do mnie : 43glodoweigrzyska.blogspot.com
Cudowny blog i wpisy *.*
OdpowiedzUsuń