Ten list mnie po prostu wzruszył. Ot tak. Gdy przeczytałam "Droga Maysilee" już wiedziałam, że będę płakać. Niby taki zwykły list który dla dziecka z Kapitolu( nasza "kochana" stolica) byłby- zwykłym, bezwartościowym listem, a dla mnie- Maysilee Donner z dwunastego dystryktu państwa Panem, zajmującym się wydobywaniem węgla- jest listem napisanym przez moja najlepszą przyjaciółkę (zaraz po siostrze Sarze) Alice Berry. List napisany w pośpiechu z lekko rozmazanym atramentem w podpisie dodał mi otuchy, wiary w siebie, lecz jednocześnie sprawił, że jest mi trochę smutno. Nie wiem czy dam radę wygrać te zawody na śmierć i życie. Nie chcę by Alice się zawiodła. Nie mam ochoty sprawić jej zawodu. Możliwe, że się udam, może nie... Dwa razy więcej trybutów... Dwa razy więcej zabitych niż rok temu... Nie chcę zabić bezbronnych( choć może nie do końca np: zawodowcy z 1, 2) trybutów. No cóż zobaczymy. Na policzek leci mi kolejna łza. Koniec mazania się! To nic nie da! Spoglądam znad listu. Haymitch gapi się w okno. Ciekawe czy czytał ten list gdy zostawiłam paczkę w jego pokoju. Chcę się tego dowiedzieć. Gdy mam już zamiar otworzyć usta to przedziału wchodzi Eric. Abernathy patrzy na niego gniewnym spojrzeniem. Czemu też wszedł? Nie mógł poczekać paru sekund? Chociaż czy to takie ważne? Ten list. Tak naprawdę nic tam nie było. Trudno. Eric siada na fotelu na przeciwko mnie. W pomieszczeniu panuje nie naturalna cisza. Nagle chłopak ją przerywa.
-Jestem Eric...
-Wiemy matole- warknął Haymitch.
-Czemu jesteś taki nie miły?- Pytam go.
-Nie, jestem bardzo miły.
-Nie prawda- zaprzeczam.
-Taki jestem. Czemu nam się przedstawiłeś?
-Bo chciałem was zapoznać jak należy...
-To bardzo miłe z twojej strony- szepcze.- Ja jestem Maysilee, a to jest Haymitch- spoglądam na Abernathy'ego.
-Tak, tak przepraszam. Miło mi... Ile ty w ogóle masz lat co?
-15, a wy?
CO?! Piętnaście lat?! Myślałam, że ma 13/14 lat... Oj tam trochę się pomyliłam. Zdarza się.
-Ja mam 16, ona 15. Tak jak ty. Po co ci ta wiadomość?
-Tak tylko chciałem wiedzieć.
-Rozumiem- odpowiadam.
-Wiecie co jest waszą bronią?- znowu pyta Eric, a Haymitch jeszcze bardziej wytrzeszcza oczy.
-Po co ci ta informacja?! Chcesz się dołączyć do zawodowców i nas zniszczyć. Tak?!- warknął.
-Nie, nie no co wy... Na pewno nie to.
Dalszą rozmowę przerywa nam wejście Hanny. Dziewczyna siada koło Erica. Rozgląda się po przedziale, spogląda przez okno i następnie mierzy wszystkich wzrokiem. Zerkam na Haymitcha. Zrobił się cały czerwony. Chyba ze złości. Śmiesznie wygląda. Chyba zaraz znowu wybuchnie. Czekam chwilę. Miałam rację! Chłopak już otworzył usta.
-Co tak na nas patrzysz?!- Warknął.
-Nie mogę?!- Odszczekała Hanna.
-Możesz tylko nie w taki sposób.
-W jaki chłoptasiu?- Widzę na jej twarzy gardzący uśmieszek.
-Po pierwsze nie nazywaj mnie chłoptasiu. Po drugie patrzysz na nas w taki gardzący sposób jakbyś miała nas za śmieci.
-Raczej tak nie uważam- uśmiechnęła się.
-Raczej?!- Znowu warknął Abernathy.
-No raczej, bo wszyscy jesteśmy z dwunastego dystryktu i...
-I mamy takie same szanse na wygraną jak ty laluniu... Hm... czyli bardzo marne szanse.
-Rozumiem, ale...
Dalszą kłótnie przerwało wejście Carly. Jej dziwna sukienka... Nie mogę patrzeć. Jest obrzydliwa, tak samo jak jej właścicielka. Bleee... Zaraz zacznie się "spotkanie". Ciekawe o czym będzie przynudzać. Gdybyśmy mieli mentora... Ale nie nasz dystrykt ma tylko tą głupią prowadzącą Carlę Eithersone, która jest tępa, tępa, tępa. Nie wiem czy kiedykolwiek ktoś z naszego dystryktu wygrał igrzyska. Ciekawe jaka będzie nowa prowadząca? Pewnie tak samo głupia. Nieważne. Słyszę jej przepełniony słodyczą głosik. Udaje miłą. Po co? Czy ona chce nam umilić czas? Raczej tego nie osiągnie. Nie. Zaczyna się
-Jak tam moi kochani? Odświeżyliście się?- Wszyscy kiwają głowami- to dobrze pokoje pewnie też wam się podobają. Wspaniale. Przykro mi, że nie posiadacie mentora...
POSIADACIE??? Czy ludzie mogą być posiadani? Co ja mówię?! Prezydent Snow posiada całe Panem. Nikt go raczej nie obchodzi. Tylko on i ci jego zasmarkani ludzie z Kapitolu. Phi.
-Dobrze... Więc, co byście chcieli robić? Możemy coś zjeść, porozmawiać o was, moi kochani, albo obejrzeć trybutów z innych dystryktów. Co wy na to? Zobaczymy z kim będziecie walczyć?
-Może być...- Mruczy Haymitch.
-Dobra- szepcze Hanna.
-To wspaniale!- Patyczak się podniecił- Już włączam telewizor.
Sięga po pilota i naciska jeden z tysiąca guzików. Po chwili ze ściany wysuwa się duża plazma. Na ekranie pojawiają się pierwsze losowania. Kolejne. Następna. Teraz dystrykt 5, 6, 7.... Koniec. W pamięci zapadła mi rodzeństwo z jedynki( tak myślę, druga dwójka z tego dystryktu była raczej nudna). Oboje mają blond włosy i błękitne oczy. Chłopak jest trochę wyższy od siostry i dobrze umięśniony. Nawet przystojny. Pamiętam jeszcze dziewczynę z 4. Ma strasznie czarne włosy, oczy też ma ciemne. Kto tam jeszcze? Z 7 wylosowano małe dzieci! Chłopcy maja chyba 14 i 13 lat, a dziewczynki chyba 12 i 14. Masakra! Biedactwa! Pamiętam jeszcze chłopaka z 8. Jego oczy są bardzo zielone( takie wydają się na ekranie), a włosy prawie białe, tak samo jak skóra. Tak albinos. Chyba Stephen... Nikogo więcej nie zapamiętałam.
-Jestem Eric...
-Wiemy matole- warknął Haymitch.
-Czemu jesteś taki nie miły?- Pytam go.
-Nie, jestem bardzo miły.
-Nie prawda- zaprzeczam.
-Taki jestem. Czemu nam się przedstawiłeś?
-Bo chciałem was zapoznać jak należy...
-To bardzo miłe z twojej strony- szepcze.- Ja jestem Maysilee, a to jest Haymitch- spoglądam na Abernathy'ego.
-Tak, tak przepraszam. Miło mi... Ile ty w ogóle masz lat co?
-15, a wy?
CO?! Piętnaście lat?! Myślałam, że ma 13/14 lat... Oj tam trochę się pomyliłam. Zdarza się.
-Ja mam 16, ona 15. Tak jak ty. Po co ci ta wiadomość?
-Tak tylko chciałem wiedzieć.
-Rozumiem- odpowiadam.
-Wiecie co jest waszą bronią?- znowu pyta Eric, a Haymitch jeszcze bardziej wytrzeszcza oczy.
-Po co ci ta informacja?! Chcesz się dołączyć do zawodowców i nas zniszczyć. Tak?!- warknął.
-Nie, nie no co wy... Na pewno nie to.
Dalszą rozmowę przerywa nam wejście Hanny. Dziewczyna siada koło Erica. Rozgląda się po przedziale, spogląda przez okno i następnie mierzy wszystkich wzrokiem. Zerkam na Haymitcha. Zrobił się cały czerwony. Chyba ze złości. Śmiesznie wygląda. Chyba zaraz znowu wybuchnie. Czekam chwilę. Miałam rację! Chłopak już otworzył usta.
-Co tak na nas patrzysz?!- Warknął.
-Nie mogę?!- Odszczekała Hanna.
-Możesz tylko nie w taki sposób.
-W jaki chłoptasiu?- Widzę na jej twarzy gardzący uśmieszek.
-Po pierwsze nie nazywaj mnie chłoptasiu. Po drugie patrzysz na nas w taki gardzący sposób jakbyś miała nas za śmieci.
-Raczej tak nie uważam- uśmiechnęła się.
-Raczej?!- Znowu warknął Abernathy.
-No raczej, bo wszyscy jesteśmy z dwunastego dystryktu i...
-I mamy takie same szanse na wygraną jak ty laluniu... Hm... czyli bardzo marne szanse.
-Rozumiem, ale...
Dalszą kłótnie przerwało wejście Carly. Jej dziwna sukienka... Nie mogę patrzeć. Jest obrzydliwa, tak samo jak jej właścicielka. Bleee... Zaraz zacznie się "spotkanie". Ciekawe o czym będzie przynudzać. Gdybyśmy mieli mentora... Ale nie nasz dystrykt ma tylko tą głupią prowadzącą Carlę Eithersone, która jest tępa, tępa, tępa. Nie wiem czy kiedykolwiek ktoś z naszego dystryktu wygrał igrzyska. Ciekawe jaka będzie nowa prowadząca? Pewnie tak samo głupia. Nieważne. Słyszę jej przepełniony słodyczą głosik. Udaje miłą. Po co? Czy ona chce nam umilić czas? Raczej tego nie osiągnie. Nie. Zaczyna się
-Jak tam moi kochani? Odświeżyliście się?- Wszyscy kiwają głowami- to dobrze pokoje pewnie też wam się podobają. Wspaniale. Przykro mi, że nie posiadacie mentora...
POSIADACIE??? Czy ludzie mogą być posiadani? Co ja mówię?! Prezydent Snow posiada całe Panem. Nikt go raczej nie obchodzi. Tylko on i ci jego zasmarkani ludzie z Kapitolu. Phi.
-Dobrze... Więc, co byście chcieli robić? Możemy coś zjeść, porozmawiać o was, moi kochani, albo obejrzeć trybutów z innych dystryktów. Co wy na to? Zobaczymy z kim będziecie walczyć?
-Może być...- Mruczy Haymitch.
-Dobra- szepcze Hanna.
-To wspaniale!- Patyczak się podniecił- Już włączam telewizor.
Sięga po pilota i naciska jeden z tysiąca guzików. Po chwili ze ściany wysuwa się duża plazma. Na ekranie pojawiają się pierwsze losowania. Kolejne. Następna. Teraz dystrykt 5, 6, 7.... Koniec. W pamięci zapadła mi rodzeństwo z jedynki( tak myślę, druga dwójka z tego dystryktu była raczej nudna). Oboje mają blond włosy i błękitne oczy. Chłopak jest trochę wyższy od siostry i dobrze umięśniony. Nawet przystojny. Pamiętam jeszcze dziewczynę z 4. Ma strasznie czarne włosy, oczy też ma ciemne. Kto tam jeszcze? Z 7 wylosowano małe dzieci! Chłopcy maja chyba 14 i 13 lat, a dziewczynki chyba 12 i 14. Masakra! Biedactwa! Pamiętam jeszcze chłopaka z 8. Jego oczy są bardzo zielone( takie wydają się na ekranie), a włosy prawie białe, tak samo jak skóra. Tak albinos. Chyba Stephen... Nikogo więcej nie zapamiętałam.
Czy wiesz, że uwielbiam Twój styl pisania? Nie? To już wiesz.Super oddałaś charakter Haymitcha.Zaciekawił mnie Eric.Hanna jest tak bardzo podobna do Abernathy'ego.Nie mogę doczekać się następnego rozdziału:)
OdpowiedzUsuń