-Co tu robisz?
-Ja?
-Nie ja?!
-No... Szukam swojego pokoju.
-W moim?
-Przez przypadek tu trafiłam. Nie zauważyłam plakietki na drzwiach.- Odruchowa ocieram załzawione oczy.- Już sobie idę. Na razie.
-Poczekaj... Przepraszam.
Czy go stać na taki gest?
-Nic się nie stało- zaczynam być zmęczona tą rozmową i całym dniem. Znowu ocieram oczy.
Chcę się znaleźć u siebie i porządnie wypłakać. Już idę do siebie, ale on łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie.
-Nie płacz.Przepraszam. Będzie dobrze, zobaczysz.
Przytula mnie. To chyba dziwne. Przecież ja go prawie nie znam. Wiem, że ma 16 lat, mieszka na Złożysku i ma dziewczynę. Do tego jest strasznie arogancki. Chcę odejść, lecz on mnie nie puszcza, tylko mocniej ściska. Jest mi dobrze,ale nie chcę się w nic wplątywać. Nagle coś kapie mi na głowę. Czyżby Abernathy płakał? Nie wierzę! Patrzę w górę. Tak. Po jego policzku spływa duża łza. Momentalnie się otrząsam. Odskakujemy od siebie w tym samym momencie.
-Przepraszam- bąknęłam pierwsza- lepiej już pójdę.
-Tak, chyba tak- już wchodzi do swojego przedziału.- Lepiej cię odprowadzę, żebyś do kogoś innego nie weszła.
-Dam sobie radę. naprawdę.
-Aha.
Kompletnie zignorował moją odpowiedź i pcha mnie w dobrym kierunku. Docieramy do mnie. Otwieram drzwi i chcę wejść do środka. Nie udaje mi się to, bo Haymitch znowu łapie mnie za rękę. Tym razem nic nie robi tylko ją trzyma. Patrzę mu w oczy. Mogę z nich wyczytać "Będzie dobrze". Kiwam głową i wchodzę do swojego pokoju. Rzucam się na łóżko. Jejku jakie miękkie! Poleżę tak chwilę i idę się ogarnąć, Ciekawę czy ten chłopak już poszedł? Boję się zobaczyć. Leżę dalej. Co tak naprawdę się dzisiaj stało? Rano pocieszałam tatę i mówiłam, że mnie nie wylosują... Niestety. Po policzku leci mi kolejna łza. Co się działo dalej? Nie chcę wspominać. Chyba będzie za dużo bólu. Pamiętam tylko ten głos jakby za szyby "MAYSILEE DONNER!". Straszne. Otrząsam się i idę pod prysznic. Może tam będzie mi łatwiej wszystko przemyśleć. Idę do łazienki. Odkręcam wodę i wciskam guzik z rysunkiem wanili. Płyn pachnie cudownie. Myję ciało i włosy. Wycieram się i otulam miękkim szlafrokiem. Sięgam po suszarkę i suszę włosy. Teraz wiąże je w długi warkocz i poprawiam grzywkę. Co założyć? Patrzę do szafy. Jest dużo ładnych rzeczy, ale nic nie wybieram. Zakładam swoją sukienkę z Dożynek. Jeszcze trochę pachnie domem. Przypinam brożkę z kosogłosem. Znalazłam ją kiedyś na łące. Wkładam buty i siadam na fioletowym fotel. Przypomina mi się Alice. Jej smutna twarz kiedy wciskała mi do ręki małą paczuszkę... Właśnie gdzie ta paczuszka? Szukam jej na podłodze i w łazience. Nigdzie jej nie ma. Może wypadła mi jak wsiadałam do pociągu... albo wtedy kiedy pocieszał mnie Haymitch. O zgrozo! Tylko nie on! Nie pójdę teraz do niego. Zapytam się go na tej "rozmowie" z Carlą i resztą trybutów. Patrzę na zegar. Dość długu już tu siedzę. Postanawiam wyjść. Cicho otwieram drzwi i wychodzę z przedziału. Idę cicho i powoli. Gdy docieram w dobre miejsce widzę, że nie jestem pierwsza... Siedzi tam Abernathy i podrzuca coś w ręce. To mój prezent od Alice...
******************************
Trochę długo go wstawiam, ale w końcu się udało i przepraszam, że taki krótki. :) Mam nadzieję, że Wam się podoba.
******************************
Trochę długo go wstawiam, ale w końcu się udało i przepraszam, że taki krótki. :) Mam nadzieję, że Wam się podoba.
Świetnie piszesz! Bardzo mi się podoba.Wstaw następny rozdział!Prooszę:)
OdpowiedzUsuńhej, hej, hej! Ja tu wchodzę po długiej nieobecności i myślę, że będę miała co czytać, a tu tylko jeden rozdział więcej!!!!!!! JA się pytam gdzie następny rozdział! Ten jest świetny, ale krótki.
OdpowiedzUsuńTE odruchy Haymitcha aż mnie wzruszyły nie myślałam że to do niego podobne ;)
P.s. Zapraszam do mnie : 43glodoweigrzyska.blogspot.com