wtorek, 1 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 2

Obie ruszyłyśmy w stronę apteki. Zaczęłyśmy zwalniać gdy weszłyśmy w dobrą alejkę. Strasznie jestem ciekawa jak Alice zareaguje na taki prezent. Wydaje mi się, że ten kanarek strasznie do niej pasuje. On jest żółciutki tak jej krótkie włosy i też wydaje się taki delikatny... Mama powiedziała to samo gdy go zobaczyła, tylko odniosła się do mnie i Sary, a nie do Alice. Obie mamy długie, jasne włosy i niebieskie oczy. Lubimy ludzi i rozmawiać. Często nam się usta nie zamykają. Pamiętam jak opowiadałyśmy mamie nasz pierwszy dzień w szkole. Mówiłyśmy na zmianę co drugie zdanie. Mama zawsze nam to opowiada gdy ma dobry humor przy naprawie butów. Wraz z siostrą jesteśmy bardziej podobne do mamy niż do taty. On jest rudy, a ona jest blondynką, jego oczy brązowe , a a jej błękitne. Dokuczają nam nawet czasami bóle głowy tak samo jak naszej mamie. Ma migrenę, babcia też... Coś mnie trzepnęło. Co to? Dostaję w policzek jeszcze raz. Już wiem. To moja siostra.
-Obudź się królewno!
-Co się stało?
-Jak to co?! Od pięciu minut mówię do ciebie, że już jesteśmy u Alice, a ty nic tylko stoisz z takim głupim wyrazem twarzy- Sara wygina swoją buzię- tak to mniej więcej wyglądało.
-Haha. Bardzo śmieszne. Pukamy?
-Tak-zapukała i drzwi otworzyła średniego wieku blondynka.
-Dzień Dobry pani Berry!- Móimy chórem- jest Alice?
-Witajcie dziewczynki. Alice jest w ogrodzie jeśli o to chodzi- pani Berry uśmiecha się ciepło.- Zaprowadzę was.
- Nie trzeba znamy drogę- odpowiada z uśmiechem moja siostra.
-W to nie wątpię, ale chciałam się o coś zapytać- mama naszej koleżanki śmieje się i pokazuje, żebyśmy za nią poszły.
-O co chodzi proszę pani?- pytam pierwsza.
-Chodzi o waszą mamę i o was. Jak tam wasze główki?
-Moja ostatnio nie boli, a twoja, Sarko- uśmiecham się do siostry ukazując wszystkie zęby.
-Ostatnio bolała mnie przedwczoraj...
-Dam wam tabletki, jak będziecie wracać- właśnie doszłyśmy do małego ogrodu.- Alice masz gości!- pani Berry wchodzi do domu.
Rozglądam się po ogrodzie. Jest tu tak pięknie, że nie dziwię się, iż moja przyjaciółka stąd nie wychodzi. W tym miejscu nie ma się pojęcia, że to dwunasty dystrykt zajmujący się wydobywaniem węgla. Rośnie tu parę wysokich drzew, masa różnych kwiatów i innych roślin ułatwiających leczenie ludzi. Do tego Alice wśród tych roślin wygląda jak wróżka. Na głowie ma nowo upleciony wianek z mleczy i jest ubrana w błękitną sukienkę z kołnierzykiem... Oznacza to, że jest już gotowa do dożynek. Uśmiech zszedł mi z twarzy. Dożynki. Jest jeszcze do nich około dwóch godzin, ale rodzina Berry szykuje leki gdyby jakaś matka nie mogłaby zrozumieć, że jej dziecko idzie na śmierć. Dlatego Alice chce być zawsze wcześniej gotowa...
-Hej wróżko!- krzyczy Sara- Co robisz?
-Cześć dziewczyny!- zbieram zioła na lek uspokajający. Po co przyszłyście? Myślałam, że zobaczymy się dopiero później.
-Tak wiem, ale mamy coś dla ciebie- uśmiecham się tajemniczo i wymieniam z siostrą tajemnicze spojrzenia.
-NIESPODZIANKA!!!- krzyczymy z Sarą w wniebogłosy- Zobacz!- wyciągamy klatkę z kanarkiem za pleców- Podoba ci się?- mówimy znowu jednocześnie.
-Ojej! Ah! Cudowny! DZIĘKUJĘ! Jesteście strasznie kochane!- Śmieje się Alice.
-Proszę. To taki drobiazg żebyś o nas nie zapomniała- odpowiadam.
-Skąd go wzięłyście?
-Tata dostał za naprawę butów. Na początku nie chciał nam go dać, ale Maysille go przekonała i oto jest.
-Dziękuje. Ten kanarek jest taki cudowny!
-Dziewczynki!- słyszę głos mamy. Po co ona tu przyszła?- Dziewczynki!
-Idziemy mamo!!!- krzyczę- Pa Alice, trochę wcześnie musimy iść, ale się jeszcze dzisiaj zobaczymy.
-Papa. Dziękuję jeszcze raz!
Idziemy w stronę drzwi. Ostatni raz macham do Alice i żegnam się z jej mamą. Wychodzimy. Mama cały czas trzyma nas za ramiona. Próbujemy się dowiedzieć o co chodzi, ale bez skutku. Docieramy do domy. W drzwiach stoi nasz ojciec. Lekko się uśmiecha i od razu nas przytula. Co się stało? Pytamy się też taty, lecz on tylko kiwa przecząco głową. Może chodzi o te złe przeczucia taty. Też się boję, ,że Sarę albo mnie wylosują. Ale nie do tego skutku! Patrze na zegar. 13.00. Mamy godzinę na przygotowania. Spokojnie zdążymy. Mama wyciąga z szafy dwie sukienki. Moja jest cała fioletowa z wąskim paseczkiem na biodrach. Bez względu na okoliczności w jakie ją zakładam strasznie ją lubię. Wydaję się wtedy taka delikatna i lekka. Idę się wykąpać w już chłodnej wodzie. Szoruje się cała z pyłku węgla, który na mnie osiadł. Wycieram się i ubieram. Zakładam swoją broszkę z kosogłosem. Zawsze przynosił mi szczęście. Teraz mama upina mi włosy. Zrobiła mi kok. Idę do lustra. Pierwszy raz widzę w nim piękną dziewczynę o dużych oczach. Nie wierzę, że to ja. Odwracam się. Za mną stoi Sara w różowej sukience. Ma otworzoną buzię i tylko mruga oczami. Słyszę jak szepcze:
-Maysilee jesteś piękna.
Chcę powiedzieć to samo do niej, ale tylko się rumienię. Znowu spoglądam w stronę zegara. 13.50. Tata ciągnie nas w stronę drzwi. Wychodzimy. Mijamy domy i docieramy do Pałacu Sprawiedliwości. Rozdzielamy się z rodzicami. Wraz z Sarą podążam, by nakłuć palec. Boli. Idziemy do naszego przedziału wiekowego gdzie spotykamy Alice. Łapiemy się za ręce i czekamy. Wita wszystkich opiekunka naszego dystryktu. Carla Eithersone. Niedługo skończy swoją pracę i zastąpi ją ktoś inny. Nienawidzę jej. Strasznie mnie denerwuje tym swoim przesłodzonym głosikiem. Jej strasznie chude ciało ubrane jest w coś dziwnego. Nie mam zielonego pojęcia co to. Nawet nie chcę wiedzieć. Oglądamy film o mrocznych dniach. Znam go na pamięć, ale i tak spoglądam w stronę ekranu. Przypominają nam jak pięćdziesiąt lat temu 13 dystrykt się zbuntował przeciw władzy i Kapitolowi. Przez to został zmieciony z powierzchni ziemi. Od tamtej pory są organizowane Głodowe Igrzyska. Co roku organizowane są Dożynki, podczas których wybiera się parę trybutów z pośród młodej kobiety i mężczyzny. Film się kończy. Teraz nadszedł ten moment. Zaczyna się najgorsze. Carla przypomina nam, że w tym roku będzie dwa razy więcej trybutów. Wiem. Nadeszła pora na losowanie. Carla znowu zaczyna słodko:
-Damy mają pierwszeństwo.
Miesza pierwszy raz w kuli. Wyciąga z niej karteczkę. Czyta:
-Hanna Softhare!
Z tłumu wychodzi niska brunetka. Cała się trzęsie. Kojarzę ją. Ma 14 lat i mieszka na Złożysku.
-To ty cukiereczku?- dziewczyna kiwa głową- Dobrze. Teraz kto będzie twoją koleżanką na arenie.
Ten patyczak miesza drugi raz. Coś nie może wyciągnąć tej obślizgłej kartki. W końcu udaje jej się jakąś wybrać jakąś z dołu i odczytuje:
-Maysilee Donner!
Te słowa nie chcą do mnie dotrzeć. Zostałam wylosowana na trybuta! To najgorsze co mogło mi się przydarzyć czuje jak siostra i Alice zaciskają swoje dłonie na moich. Serce zaczyna mi bić szybcej. Czuję jak pot oblewa mnie całą. Nigdy czegoś takiego nie czułam. Chociaż może tylko raz. Było to na moich pierwszych dożynkach. Stałam w z małymi dziećmi, ściskając siostrę za rękę. Obejrzałyśmy film o Mrocznych Dniach i czekałyśmy na losowanie. Strasznie się bałam. Wszystko się we mnie trzęsło tak jak teraz. Słyszę głos Carly „Nie bój się rybko podejdź do mnie”. Puszczam ręce dziewczyn i dalej nogi same mnie niosą w stronę estrad. Staję koło Hanny. Szukam wzrokiem rodziców. Stoją koło państwa Berry. Mama płacze w ramię taty, a on ją przytula. Pani Berry ich pociesza.
-Jesteś Maysilee, tak?
-Aha- szepcze.
Patyczak pyta się czy ktoś nie zgłasza się na trybutów. Odpowiada jej cisza. Szukam siostry. Z jej oczu mogę wyczytać „przepraszam siostrzyczko”. Po policzku płynie mi łza. Dlaczego ja?! Przecież nie brałam dodatkowej żywności! Cholerne Ćwierćwiecze Poskromienia! Czemu dwa razy więcej dzieciaków ma zginąć?! Ten świat jest beznadziejny i ma tak samo beznadziejną władzę. Przeklęty prezydent Snow!!!
-Haymitch Abernathy! Chodź chłopcze nie lękaj się- koło mnie staje wysoki chłopak. Znam go. Ma szesnaście lat. Widziałam jak gapi się w szkole na moją siostrę, albo na mnie. Nie wiem. Poza tym chyba ma dziewczynę. Amanda Loth... Jakoś tak. Puszcza mi oko i mówi „zobaczysz będzie dobrze”. Akurat! Już widzę te jego „dobrze”!
-Eric Kathernoise!
Tego chłopaka nie znam. Ma morze 13/14 lat. Nie więcej. Jest niski i wydaje mi się chudym i spałbym chuchrem.
-Oto tegoroczni trybuci! Proszę o brawa!
Ludzie biją prawo mimo woli. Bez entuzjazmu. Wiedzą, że i tak nasz dystrykt ma marne szanse na wygraną. Nie wiem czy u nas był jakiś zwycięzca. Może był bardzo dawno. Nie wiem. Teraz prowadzą nas do Pałacu Sprawiedliwości. Możemy się ostatni raz zobaczyć z bliskimi. Idę z Strażnikami Pokoju. Wpychają mnie do nie wielkiego pomieszczenia. Siadam na miękkim purpurowym fotelu. Chciałabym pożegnać się z rodzicami, siostrą, państwem Berry i Alice. Sama nie jestem pewna. Niczego nie jestem teraz pewna. Może oprócz tego, że chcę płakać. Leci mi pierwsza łza. Akurat wchodzą rodzice z siostrą.
-May!- ryczy Sara- Przepraszam! Przepraszam z wszystko! Kocham cię wariatko! Musisz wygrać te głupie igrzyska! Obiecaj!
-Nie płacz Sarko. Postaram się, ale niczego nie obiecuję.
-Znajdziesz jakąś dmuchawkę. Umiesz wspaniale z niej dmuchać. Widziałam jak dmuchasz w owady na Łące.
-Dobrze- staram się nie dołować bardziej siostry.
-Żegnaj córeczko!- płacze mama- pamiętaj, że cię kocham.
-Ja też mała. Nawet nie wierz jak bardzo- tata podchodzi i mnie mocno ściska.
Chwilę i już czuję jak dołącza się do niego Sara z mamą.
-Koniec odwiedzin!- krzyczy strażnik
-Pa siostrzyczko!
Sara wciska mi w rękę malutki kwiatek. To jej ulubiony. Niezapominajka. Nie zdążam dłużej pomyśleć, bo wchodzi Alice z rodzicami.
-Nie zapomnę o tobie! Kocham cię! Pamiętaj, że zawsze będziesz moją przyjaciółką.
-My też o tobie nie zapomnimy Maysilee- mówi pani Berry i podaje mi małą paczuszkę.
Moja przyjaciółka zostaje wyprowadzona. Chwilę potem i ja...

           *******************************************************************************

Mam nadzieje, że wam się spodobał i bardzo proszę o ocenę :)

4 komentarze:

  1. Wow ale super rozdział <3
    Ciekawe co będzie w paczuszce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.s. Zapraszam do mnie na trzeci rozdział : http://43glodoweigrzyska.blogspot.com/2014/04/rizdzia-3-pociag.html

      Usuń
  2. Świetne! Czekam na nn. Napiszę jutro dłuższy, bo zmęczony jestem :C

    OdpowiedzUsuń
  3. Z przyjemnością informuje, że nominowałam Cię do Liebster Blog Award: http://43glodoweigrzyska.blogspot.com/2014/04/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń

Jeśli znalazłeś się na tym blogu i spodobał Ci się pozostaw po sobie jakiś ślad np. komentarz albo zostań obserwatorem :)